Katarzyna Hoffman
Średniowieczne epidemie chorób zakaźnych to efekt uszkadzania całym populacjom odporności przez chroniczne zatrucie tanim minerałem - boraksem (czteroboranem sodu) - stosowanym wtedy powszechnie do konserwowania mleka i produktów żywnościowych.
Dżuma, ospa i gruźlica nie są groźnymi chorobami - dopóki nie spotkają na swojej drodze ludzi z uszkodzoną przez borany (związki boru) odpornością.
Mapa zasięgu dżumy to mapa zasięgu eksportu boraksu płynącego z terenów dzisiejszej Turcji do europejskich portów.
Przypadkowe, jednorazowe zatrucie boranami nie ma praktycznie żadnego wpływu na zdrowie, działanie wyniszczające ma dopiero zatrucie chroniczne - wynika to prawdopodobnie z faktu, że związki boru strącają z organizmu jedynie miedź tzw. wolną, czyli niezwiązaną z białkami, której jest w organizmie stosunkowo niewiele (<3%) - miedź związana nie jest tracona a zatem zatrucie musi być chroniczne aby wyrządziło szkody.
Dystrybucją trucizny zajmowali się tak samo wtedy jak dziś aptekarze. Boraks był także stosowany jako składnik proszków do prania, który podobno został zamieniony na siarczan sodu - całkowicie niegroźny dla organizmów wodnych.
Choroby zakaźne wygasły samoistnie wraz ze skonstruowaniem i upowszechnieniem elektrycznych chłodziarek do mleka przez inżynierów chłodnictwa - boraks przestał być składnikiem diety ludzi nieświadomych tego, że są planowo zatruwani - takich jak Chopin, Riemann czy miliardy innych.
Wraz ze schyłkiem ery trucia pożywienia (głównie mleka) boraksem farmacja musiała stworzyć nowy mechanizm kontroli populacji (czyli ludobójstwa) - i tak powstała idea szczepień rzekomo chroniących przed chorobami rzekomo zakaźnymi.
Era chorób zakaźnych ustąpiła miejsce erze chorób neurodegeneracyjnych - a ludzie zaczęli być truci neurotoksycznymi żywicami wstrzykiwanymi jako szczepionki. Trucie owocowymi poliestrami powodującymi wady wzroku, krzywice, alergie i białaczki nie zmieniło się przez wieki - bandyci z farmacji od zawsze promują neurotoksyczne owoce - maliny i jeżyny.
Trucie ludzi żywicami i poliestrami też w końcu stanie się zbyt oczywiste aby było jawnie kontynuowane - stąd mogą mieć miejsce próby powrotu do starych, sprawdzonych od Średniowiecza metod eksterminacji ludzi za pomocą boraksu.
Dlatego warto aby każdy zainteresowany człowiek wiedział jak sprawdzić czy mleko, wódka albo cokolwiek innego nie jest zatrute metodami tradycyjnymi.
W warunkach domowych wykrywanie związków boru polega na rozdrobnieniu materiału badanego i namoczeniu go w spirytusie przez kilkadziesiąt godzin aby ewentualnie powstał w próbce boran trietylu. Następnie próbkę należy podgrzewać i powstające opary podpalić aby sprawdzić kolor płomienia.
Bardzo niewiele substancji jest w stanie odparować wraz z alkoholem etylowym - wśród nich boran trietylu, który spala się dając zielony płomień.
Dlatego właśnie picie destylatów na bazie win gronowych - winiaków, koniaków, armaniaków i brandy jest co najmniej nierozsądne - destylacja co prawda zatrzymuje kwasy i garbniki ale nie zatrzymuje boranu trietylu. Winogrona zawierają za dużo boranów aby można było je uznać za pokarm rozsądnych ludzi.
Naturalnie wysoka zawartość boru występuje w następujących produktach:
- winogrona, wina gronowe, winiaki (destylaty z win gronowych)
- buraki, melasa buraczana, cukier buraczany nierafinowany
- sery typu brie
Warto od czasu do czasu poddać kontroli produkty spożywane systematycznie - np. mleko, sery, wodę, wódkę, sól, cukier - aby uniknąć obniżenia odporności przez chroniczne spożywanie produktów skażonych boranami.
Jeśli wykryjesz borany w jakimś produkcie spożywczym - daj nam znać - będzie wiadomo, na które produkty trzeba szczególnie uważać!